Steven Seagal - jeden z najtwardszych z twardych (a przynajmniej taki wizerunek konsekwentnie buduje).
Człowiek, którego twarz nie wyraża emocji. Pierwszy przedstawiciel zachodu, który prowadził dojo aikido w Japonii. Rzekomy wieloletni współpracownik CIA (amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej), trener legend MMA, utalentowany muzyk, przyjaciel dyktatorów Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki, "koneser" damskich wdzięków (niekoniecznie z wzajemnością). Wreszcie Nico (ponad prawem) i Casey Ryback - kucharz, którego w kuchni, na wodzie i lądzie nikt nie pokona (w powietrzu radzi sobie ciutkę gorzej - patrz film "Krytyczna decyzja" z 1996 roku).
Z drugiej strony to również mitoman, którego zdanie, osiągnięcia, a nawet fakt, że jego legendarny kucyk to jego własne włosy były podważane. Był jednym z najgorszych, jeśli nie najgorszym gospodarzem Saturday Night Live (programu satyrycznego, w którym kluczowy jest dystans do siebie). Robił okropne filmy (przynajmniej na pewno w ostatnich czasach). Po rzuceniu żartobliwego wyzwania, został kiedyś (rzekomo) zaduszony przez mistrza sztuk walki Gene'a LeBella (judokę) tak mocno, że ... zsikał się w majtki. Sylvester Stallone opowiedział historię o tym, jak Seagal obgadywał Jean-Claude'a Van Damme'a, a następnie uciekł ze sceny, gdy wściekły mięśniak z Brukseli wyzwał go na pojedynek (ogólnie JCVD i Steven Seagal za sobą nie przepadali).
Krótko mówiąc Steven Seagal to człowiek wielu talentów i niepowstrzymanej siły woli, ciała i umysłu. Jednak nawet Wielki Steven Seagal zmierzył się kiedyś z siłą, która była o wiele bardziej niebezpieczna niż on sam. Była to włoska Mafia. Przyjrzyjmy się zatem powodom, dlaczego włoscy mafiosos kazali ścigać Stevena Seagala.
Współpraca Seagala z producentem z kontaktami we włoskiej mafii
Sprawa sądowa między Seagalem a jego producentem, Juliusem R. Nasso, ujawniła, że animozje między nimi doprowadziły do tego, że producent wysłał rodzinę Gambino (jedną ze słynnych włosko-amerykańskich rodzin mafijnych), aby ta potrząsnęła aktorem w starym stylu. Nasso i Seagal współpracowali w doskonałych stosunkach przez 15 udanych lat, ale relacje zmieniły się na przełomie tysiącleci, a aktor rzekomo był winien Nasso około 500 000 dolarów.
Doszło do tego, że mafiosi kazali Seagalowi wsiąść do samochodu i zawieźli go do brooklyńskiej restauracji, gdzie rzekomy kapitan Gambino, Anthony Ciccone, odbył z nim krótką rozmowę, nakazując gwieździe filmowej wznowienie współpracy z Nasso - i zapłacenie 150 000 dolarów za każdy film, który nakręcił z producentem. Gwiazda aikido twierdzi, że po tym jak Nasso i mafia złożyli mu kolejną wizytę w jego domu w L.A., skończyło się na zapłaceniu $700,000.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego Seagal po prostu nie spojrzał na swoich oprawców i nie wyrzucił całej koncepcji zorganizowanej przestępczości przez okno, jak to robi w swoich filmach ... cóż, ci faceci nie grali. W rzeczywistości Seagal twierdzi, że po wyjściu ze spotkania w restauracji, jeden z ludzi Ciccone powiedział mu: "Jeśli powiedziałbyś niewłaściwą rzecz, zabiliby cię".
Mafiosi dobrze bawili się strasząc Seagala
Jeśli pamiętacie wcześniejsze filmy Stevena, to pamiętacie, że zdarzyło mu się grać ostatniego sprawiedliwego, glinę o włoskich korzeniach, którego większość (lub wszyscy) koledzy z lat młodzieńczych skończyli w mafii. Było to w filmie "Szukając sprawiedliwości" ("Out for justice") z 1991 roku. Postać grana przez Stevena nie tylko nie obawiała się mafijnych "kolegów" i przeciwników, co wręcz wielokrotnie z nich drwiła i poniżała. W oficjalnych, publicznych wypowiedziach odnośnie swoich kontaktów z mafią Seagal sprawiał wrażenie, że te same żelazne nwery co na ekranie prezentował w prawdziwym życiu.
Steven Seagal wiedział, że Anthony Ciccone i jego ludzie znają się na rzeczy i powiedział o tym władzom, kiedy został wezwany na świadka w procesie o wymuszenie rozbójnicze z 2003 roku, w którym brało udział kilku znanych gangsterów. Seagal został wezwany właśnie ze względu na swoją historię z Ciccone, a jego zeznania ujawniły powagę sytuacji. Ciccone miał powiedzieć do Seagala: "Spójrz na mnie, kiedy do ciebie mówię. Jesteśmy dumnymi ludźmi ... Pracuj z Julesem [przypuszczalnie chodzi o Juliusa Nasso], a podzielimy się tortem". Seagal stwierdził również, że w swojej walce z mafią nie kontaktował się z władzami. "Jestem gwiazdą filmową," powiedział. "Jeśli chcesz nadal robić filmy, nie chcesz rozpoczynać wojny z tymi ludźmi". Ujawnił również, że podczas spotkań z mafią nosił przy sobie broń.
Wszystko to sprawia, że wydaje się, że Seagal zachowywał zimną krew i radził sobie całkiem dobrze, ale niektóre nagrania audio z podsłuchanej restauracji na Brooklynie ujawniają, że mafia miała znacznie inny pogląd na to, jak te kontakty i zachowanie Stevena wyglądały. Według prokuratorów, można było usłyszeć jak podejrzani śmiali się ze swojego spotkania z Seagalem i jak przerażony tymi spotkaniami był aktor. Oczywiście nie jest to zarzut, bo każdy normalnych człowiek, w obecności bezwzględnych oprawców byłby blady i zlany zimnym potem. Ale jeśli próbujesz dalej grać twardziela jak Seagal jedynie na potrzeby publicznego wizerunku, to nabiera to lekko komicznego zabarwienia.
Wieloletnia sądowa batalia Stevena Seagala z Juliusem Nasso
Czas, kiedy włoska mafia ścigała Stevena Seagala był właściwie tylko wycinkiem licznych perypetii aktora z Juliusem R. Nasso. W 2002 roku Nasso wytoczył Seagalowi proces o 60 milionów dolarów, twierdząc, że aktor wycofał się z umowy o współpracy przy czterech kolejnych filmach. W 2003 roku producent został aresztowany i przyznał się do winy pod zarzutem spiskowania w celu wyłudzenia pieniędzy od gwiazdy sztuk walki i otrzymał roczny wyrok więzienia. Ich walka prawna trwała jednak aż do 2008 roku, kiedy to ostatecznie zawarli ugodę poza sądem.
Ani Seagal ani Nasso nie skomentowali wysokości ugody, choć Philips donosi, że Seagal musiał zapłacić swojemu byłemu producentowi około 500 000 dolarów. Choć może się to wydawać groszami w porównaniu z 60 milionami dolarów Nasso miał być całkiem zadowolony z sytuacji. "Dostałem dużo więcej niż się spodziewałem" - skomentował - "Jestem bardzo zadowolony". Nasso stwierdził, że zdobył również coś cenniejszego niż pieniądze - list od Seagala do Office of the Pardon Attorney (prezydenckiej kancelarii ds. ułaskawień), w którym czytamy: "Piszę ten list, aby zaznaczyć, że nie mam nic przeciwko i poparłbym wniosek Juliusa R. Nasso o prezydenckie ułaskawienie".