Dlaczego George Lazenby nie nakręcił kolejnych filmów o Jamesie Bondzie po filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości"? To był przełomowy moment dla serii filmów o Jamesie Bondzie, kiedy Sean Connery odszedł z roli, którą uczynił swoją własną. Dla wielu, Connery wcielił się w postać 007 i do dziś pozostaje definitywną wersją brytyjskiego szpiega, a żaden z jego następców nie dorównał oryginałowi. Klasyki takie jak "Dr No", "Pozdrowienia z Rosji" i Goldfinger ugruntowały miejsce Connery'ego w historii kina. Jednak nawet on nie mógł grać tej roli wiecznie, a samego aktora też w końcu zaczęło męczyć jego alter ego.
Zadanie zastąpienia Seana Connery'ego w roli Bonda było nie lada wyzwaniem, a rola ostatecznie przypadła australijskiemu modelowi z minimalnym doświadczeniem aktorskim o nazwisku George Lazenby. Producenci Jamesa Bonda po raz pierwszy zauważyli Lazenby'ego w reklamie czekolady i zaprosili go na przesłuchanie do roli 007. Młody człowiek był tak chętny, że przygotował się odwiedzając fryzjera Connery'ego i zakładając garnitur, który szkocki aktor zamówił, ale nigdy nie odebrał. Lazenby zadebiutował w filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości", ale jego występ (i sam film) spotkał się z ostrym przyjęciem i Australijczyk już nigdy więcej nie wystąpi w roli Bonda.
Najłatwiejszym wytłumaczeniem dlaczego Lazenby tylko raz zagrał rolę najlepszego agenta MI6 wydają się być negatywne reakcje na to jak zagrał i ogólne poczucie, że był gorszy od Connery'ego (ale poprzeczka była zawieszona wysoko). Pomimo słabych ocen występu Lazenby'ego, ekipa Bonda chciała, aby ich nowy człowiek pozostał na stanowisku, ale ten odrzucił ofertę i otworzył drzwi dla krótkiego powrotu Connery'ego, zanim Roger Moore został ostatecznie wybrany jako bardziej trwałe zastępstwo. To ciekawe, że niedoświadczony aktor odrzuciłby szansę na kontynuowanie głównej roli Jamesa Bonda, zwłaszcza, że decyzja Lazenby'ego o odejściu nie została podjęta z powodu złej prasy, ale z powodu złych rad.
W filmie dokumentalnym z 2017 roku "Jak zostałem Bondem" ("Becoming Bond"), Lazenby opisuje zarówno swoje wejście do świata 007, jak i powody odejścia. Lazenby twierdzi, że zaoferowano mu kontrakt na 6 kolejnych przygód Jamesa Bonda, ale został przekonany przez swojego agenta, Ronana O'Rahilly, aby odrzucić umowę. O'Rahilly przekonał Lazenby'ego, że charakter filmów o James'ie Bond'zie nie współgra z coraz bardziej rozpowszechnioną kulturą hippisowską końca lat 60-tych i 70-tych, a bohaterowie akcji tacy jak Bond będą wkrótce postrzegani jako przestarzałe relikty. Lazenby uważał, że mógłby wcielić się w postać Clinta Eastwooda w spaghetti westernie, ale po odrzuceniu propozycji zagrania w Bondzie znalazł się na czarnej liście. Jego reputacja została dodatkowo nadszarpnięta przez doniesienia o tym, że był trudny na planie, a o role filmowe było znacznie trudniej niż Lazenby i jego menadżerowie się spodziewali.
Z perspektywy czasu zarówno Lazenby, jak i jego krytycy musieli zmienić perspektywę. Aktor przyznaje, że źle mu doradzono i powinien był przyjąć propozycję kontynuowania roli Jamesa Bonda, ale utrzymuje, że opinie o nim nie były do końca zasłużone i wynikały raczej z próby sprostania gwiazdorskiej roli, a nie z jawnej arogancji. Ciekawe jest również to, że Lazenby po występie w filmie "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" rozpoczął studia aktorskie na Durham University, co świadczy o jego chęci doskonalenia się w nowym zawodzie.
Współczesna opinia publiczna uważa, że jedyny występ Lazenby'ego w Jamesie Bondzie był o wiele lepszy, niż wielu ówcześnie przyznawało. Powrót Seana Connery'ego w "Diamenty są wieczne" jest uważany za film mocno odbiegający od bondowskiego kanonu. Mimo tak drastycznej zmiany nastrojów opinii publicznej, kariera Lazenby'ego zakończyła się tak szybko, jak się rozpoczęła, a Bond zarówno stworzył, jak i złamał aspirującego aktora. Niezależnie od tego Australijczyk zajmuje szczególne miejsce w historii Jamesa Bonda, a tego gdzie byłby teraz James Bond, gdyby George Lazenby nakręcił kolejne 6 filmów możemy się jedynie domyślać.