Najprościej można by odpowiedzieć, że w końcu dopadły go skutki niezdrowego trybu życia. Lata nadużywania narkotyków, alkoholu, otyłość po zakończeniu kariery sportowej, "imprezowy" styl życia, a także gwałtowny, wybuchowy charakter stały się w końcu mieszanką śmiertelną, która zakończyła życie legendy futbolu 22 listopada 2020 (zmarł niecały miesiąc po swoich 60-tych urodzinach, urodził się bowiem 30 października 1960 roku).
Co dokładnie spowodowało, że Diego Armando Maradona, jeden z najlepszych piłkarzy XX wieku zmarł we śnie w listopadową noc?
Na początku media obiegła informacja, że Boski Diego zmarł na atak serca. Nie jest to jednak informacja precyzyjna. Śmierć spowodowana była przez obrzęk płuc (płyn w płucach), który był objawem wtórnym w niewydolności serca. Jeśli serce nie ma wystarczającej mocy pompowania krwi, to osocze ma tendencję do przedostawania się do płuc, co powoduje trudności w oddychaniu i jeszcze bardziej utrudnia krążenie krwi.
"Atak serca" lub zawał mięśnia sercowego, oznacza technicznie, że tętnice wieńcowe, które zaopatrują serce w natlenioną krew zatykają się. Tak więc mięsień sercowy ulega uszkodzeniu, ponieważ nie ma wystarczającej ilości krwi, która przenosi tlen i usuwa dwutlenek węgla (CO2). Niestety, uszkodzonego mięśnia sercowego nie można naprawić.
Przy stylu życia "El Diez" (jak był nazywany Maradona), zaskakujące jest, że nie zmarł na zawał serca w medycznym tego słowa znaczeniu. Ponad 20 lat nadużywania kokainy (w pierwszej dekadzie było to rzekomo 3 dni w tygodniu). Być może mógł się "pochwalić" dobrymi, szerokimi tętnicami, które długo wytrzymywały jego ekscesy.
W pływ kokainy na organizm to gwałtowny wzrost ciśnienia krwi do bardzo wysokich poziomów. Jest to bardzo szkodliwe dla tętnic, które traktowane w ten sposób w dłuższym okresie usztywniają się (miażdżyca), co powoduje przewlekłe wysokie ciśnienie krwi.
Po zażyciu narkotyku mięsień sercowy staje się niezwykle przeciążony - poza granicami tego, do czego człowiek jest w stanie doprowadzić naturalnie (np. wysiłkiem fizycznym). Skutki mogą obejmować problemy z przesyłaniem impulsów elektrycznych, co prowadzi do arytmii serca, co z kolei może powodować zatrzymanie akcji serca (nie to samo co atak serca). Z biegiem czasu powoduje to usztywnienie i przerost mięśnia sercowego (kardiomiopatia przerostowa).
Kokaina może również powodować niewydolność serca, rozumianą jako "wyłącznie ze zmęczenia", gdzie mięsień sercowy jest po prostu zbyt zmęczony, aby wykonać swoją pracę. W takim stanie ryzyko zawału serca staje się znacznie większe.
Druga kwestia, to nadużywanie przez Maradonę alkoholu, które doprowadziło go do alkoholizmu. Długotrwałe nadużywanie alkoholu osłabia mięsień sercowy, wpływając na jego zdolność do pompowania krwi.
Niewydolność serca i arytmia jest tym, co przydarzyło się Diego dwa razy wcześniej: w 2000 i 2004 roku. Już wtedy miał dużo szczęścia, że przeżył. Za każdym razem był na kilka dni umieszczany pod respiratorem (co oznacza narkozę, z wprowadzoną rurką do tchawicy do sztucznego oddychania - jak przy leczeniu ciężkich przypadków Covid-19). W tamtych latach wiele osób zakładało, że Boski Diego umrze "na dniach".
Ostre ryzyko nagłej śmierci sercowej zostało znacznie zmniejszone, gdy Maradona rzekomo przestał zażywać kokainę (około 2004-2007) i stracił na wadze (wspomagany przez operację zmniejszenia żołądka). Niemniej palił papierosy (choć nie wiadomo jak dużo), co jest również bardzo dużym czynnikiem ryzyka zawałów serca. W ostatnim roku przed śmiercią Diego leczył się też z alkoholizmu. Miał tak ostry syndrom odstawienia, że lekarze wprowadzili go w stan śpiączki, żeby zmitygować skutki rezygnacji z alkoholu.
Na trzy tygodnie przed śmiercią Maradona przeszedł operację mózgu (zgodnie z informacjami - udaną), w związku z wykrytym przypadkowo krwiakiem podtwardówkowym. Takie uszkodzenia pojawiają się najczęściej w wyniku silnego uderzenia w głowę, więc prawdopodobnie przydarzył mu się jakiś wypadek, ale przyczynić się do powstania krwiaka mogły też zażywane leki (np. na rozrzedzenie krwi), czy alkohol.
Dodatkowo, pod koniec życia Maradona był podobno mocno przygnębiony (wręcz w depresji) i cierpiał na poważne ataki bezsenności.
Podsumowując można stwierdzić, że Maradona był kimś, kto nie potrafił żyć spokojnie. Taka była jego natura. Ta natura pozwalała mu błyszczeć w trakcie kariery piłkarskiej, ale to ona prawdopodobnie skierowała go w stronę intensywnego trybu życia po zakończonym etapie zawodowego sportowca. Intensywnego w negatywnym sensie, gdzie szukanie coraz mocniejszej stymulacji prowadziło go coraz większego wsiąkania w używki, co mogło zakończyć się tylko w jednej sposób.