Jest to pytanie kończące wiersz Andrzeja Bursy pt. "Modlitwa dziękczynna z wymówką"
Modlitwa dziękczynna z wymówką
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Interpretacja wiersza
Andrzej Bursa, jak wielu innych polskich poetów, rozmawia w tym wierszu z Bogiem. O czym jest to rozmowa? Trochę wyjaśnia nam to już sam tytuł wiersza. Pod pozorem modlitwy dziękczynnej poeta wymawia, inaczej wypomina coś Najwyższemu.
W kolejnych wersach podmiot liryczny dziękuje Bogu, że nie jest ślepy, garbaty, że nie jest dzieckiem alkoholika, wodogłowcem, jąkałą, kuternogą, karłem, epileptykiem, hermafrodytą. Dziękuje za to, że nie jest człowiekiem z jakąś ułomnością. Wymienił tu różne rodzaje ludzkich przypadłości, które sprawiają, że reszta społeczeństwa patrzy na takie osoby w jakiś sposób "z góry", wyrzuca je poza nawias. Wymienia ludzi, którym (najogólniej mówiąc) żyje się ciężko.
Co jest zastanawiające, wymienia też w swoich podziękach fakt, że nie jest przedstawicielem fauny ani flory - widocznie wg. niego ich los jest również nie do pozazdroszczenia. Wydawałoby się, że fakt, że podmiot liryczny jest normalnym człowiekiem sprawia, iż powinien być szczęśliwy. Jednak ostatni wers burzy "sielankę":
Dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
Czy bycie Polakiem dla podmiotu lirycznego to jakaś ułomność? Czy być może jest to brzemię, być może cięższe niż niejedna z wymienionych wcześniej ułomności? Wnioskując z tytułu nie jest to nic, co dawałoby radość, co więcej jest to raczej powód do zmartwień.
Odsłuchać recytację wiersza można tutaj: