Jean-Claude van Damme był obsadzony jako główny antagonista w filmie - czyli sam Predator. Była to strasznie ciężka robota, bo sceny kręcone były w gorącej i wilgotnej dżungli, a JCVD musiał w tej dżungli biegać ubrany w gruby, ciężki, gumowy kostium.
Dość powiedzieć, że taka rola niespecjalnie mu się podobała. Przybył do Hollywood, żeby robić szpagaty w wyskoku i kopać, a przede wszystkim, żeby jego twarz i belgijska muskulatura były widoczne jak najdłużej w trakcie filmu. Żaden z tych elementów nie został mu zapewniony w roli Predatora.
W związku z powyższym, jak można się dowiedzieć od osób obecnych na planie, Jean-Claude chciał się po jakimś czasie wymiksować z niewdzięcznej roli. Tym bardziej, że miał się rzekomo dowiedzieć, że równocześnie jego projekt pt. "Krwawy sport" otrzymał finansowanie - a w tym filmie to on miał być gwiazdą. Chciał porozmawiać o swojej rezygnacji z udziału w projekcie "Predator" z producentem filmu Joelem Silverem. Odradził mu to jednak Carl Weathers (grający postać Dillona w "Predatorze", znany także z serii filmów o Rockym z roli Apollo Creeda). Carl ostrzegł van Damme'a, że bardzo zaszkodzi swojej karierze jeśli sam się zwolni i lepiej będzie, gdy poczeka, aż producent sam wyrzuci go z planu.
Na szczęście dla Jean-Cladue van Damme'a "upgragnione" zwolnienie nadeszło, gdy producenci obejrzeli pierwsze sceny z belgijskim aktorem biegającym w przebraniu "olbrzymiej krewetki". Uznali, że JCVD nie pasuje do roli, jest za niski, a Predator nie wygląda zbyt strasznie (było to oczywiście jeszcze przed dodaniem efektów specjalnych, niemniej tamta wersja nie przypadła producentom do gustu).
W ten oto sposób JCVD opuścił plan zdjęciowy "Predatora", a w roli Łowcy zastąpił go Kevin Peter Hall - człowiek o nieprzeciętnych warunkach fizycznych, mierzący blisko 2 metry 20 centymetrów wzrostu.